Rok temu, zimny, deszczowy, majowy dzień, na Straż Miejską pewna osoba przynosi w reklamówce
3 dwutygodniowe kociaki- dzięki za wielkie serce i reakcję w tak trudnej sytuacji.
Kocięta głodne jak to butelkowce płaczą ...
Trafiają do nas. Zaczyna się walka o ich życie bo to tak kruchutkie, malutkie istnienia.
Kocięta mają tylko siebie i Człowieka, który co 2, 3 godziny karmi butelką, potem masuje brzuszki i ogrzewa.
I tak rozpoczęła się historia Toli i Oli oraz ich brata Olka, który szczęśliwie, gdy tylko mieliśmy zielone światło trafił do kochającego domku.